poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Rozdział 5.
SPIĘŁAM DUPĘ I NAPISAŁAM!!
Przepraszam was serdecznie za nieobecność, mam nadzieję, że nie straciłam czytelników.
Proszę o komentarze c:
Tu co nieco będziecie mogli się domyślić. W następnym rozdziale już większe rozwinięcie akcji.
Miłego czytania, Małpki! :33
__________________________________________________
Rose z całego, malutkiego serduszka pragnęła wiedzieć, kim był mężczyzna który ją wczorajszej nocy uratował. Jakby nie patrzeć, był jej wybawcą, więc wypadałoby mu podziękować. Nawet przystojny... Ziemia do Isbell! Przecież on wyglądał na starszego od Jeff'a! Brunetka nie była do końca pewna, czy to nie jest przestępstwo, gdy 14 latka chodzi z pełnoletnim facetem. Duff był Duffem, Tom... Tommy? - Tommym. McKagan'a lubiła po przyjacielsku, a tajemniczego nieznajomego... Nie znała. A może nie chciała znać? Na pewno Stradlin nie chciał, żeby się poznali bliżej!
No właśnie, Izzy... Izzy, Duff i Tommy... Czemu oni wszytko musieli ukrywać?! Brat przecież obiecał - żadnych tajemnic, a blondyn podobno jej ufał. Trudno, żeby jej wybawca coś wypaplał, przecież rozmawiała z nim tylko przez chwilę. Jedyne co wiedziała to to, że Isbell i McKagan to koledzy po fachu, chociaż bardzo by tego nie chciała. Pragnęła, żeby nagle się okazało, że Jeff to wszytko zmyślił, żeby odciągnąć chłopaka od siostry. Starszy braciszek od siedmiu boleści!
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek na lekcję... WF! Lubiła specjalnie podstawiać nogi wszystkim plasticzkom, które płakały gdy przy upadku złamał im się paznokieć. Nienawidziła grać z chłopakami, co kończyło się częstymi, drobnymi kontuzjami. Poszła do szatni za gromadką dziewczyn. Przebierając się wszystkie-oprócz Rose-chwaliły się swoim stanikami kupionymi za kasę rodziców. Brunetki nie było stać na ładną bieliznę. Jeff raz porozmawiał Sobie z dziewczynami z jej klasy na temat wyśmiewania jej z powodu zwykłej, nieseksownej bielizny, co przyniosło zauważalny skutek. Żadna się do niej nie doczepiła. Starszy brat zawsze działał.
Mała Isbell wyszła na dwór w krótkich, sportowych spodenkach i zwykłej, białej, luźnej koszulce brata. Było całkiem ciepło, a świeżo skoszona trawa pięknie pachniała. Nauczycielka kazała im biegać dookoła boiska w ramach rozgrzewki. Brunetka leciutko i delikatnie odbijała się od podłoża. Ptaszki pięknie ćwierkały i docierały do niej urywki rozmów dziewczyn z klasy. Patrzyła na trawę i myślała tylko o tym, żeby jak najszybciej się stamtąd wydostać. Nagle usłyszała ciche chichoty i pomrukiwania. Starszaki dołączają... Jeszcze chłopcy! Nienawidziła tego z całego serca. Nagle chamskie prostaczki z jej klasy stawały się słodkimi aniołkami i ona wychodziła na arogancką. Spuściła głowę i biegła dalej. Przysłuchiwała się reakcjom "koleżanek" na starszych chłopaków. Doszły do niej trochę głośniejsze chichoty i bardziej śmiałe uwagi. Pomyślała, że pewnie biegnie jakaś szkolna sława w której kochają się wszystkie dziewczyny. Niespodziewanie poczuła dotyk na ramieniu. Gwałtownie strzeliła solidnego policzka z półobrotu. Jej oczom ukazał się McKagan wyraźnie niewzruszony agresywną reakcją.
-Duffy! Przepraszam! Nie wiedziałam, że to...
-Spokojnie, rozumiem, ale widać Ciebie to bardziej zabolało niż mnie. - Przerwał blondyn, wskazując ruchem głowy na czerwoną dłoń brunetki.
-Ej, typiara go zna! - Wykrzyknęła pewna dziewczyna o rudych włosach. - Michelle jestem, kole... Przyjaciółka Rose. - Uśmiechnęła się do Michela i podała mu rękę.
-Odpuść, Mich. Serio, nie rób z Siebie debilki... Wszyscy wiedzą, że jesteśmy skłócone. - Odparła niska brunetka.
-Jeszcze się mnie wypiera! Suka jedna! Widzisz, nie warto z nią kręcić! - Wykrzyknęła ruda.
-Hej, hej! Dziewczyny! Jednego Michela wystarczy dla wszystkich - Odparł chłopak, wyraźnie zadowolony zaistniałą sytuacją. - Nie musicie się o mnie kłócić!
-Ja pierdole... Ja się nie kłócę. Wiesz co Mich... Weź go Sobie! - Powiedziała stanowczo Rose i pobiegła dalej.
Co ją podkusiło do tego, żeby myśleć o McKaganie jak o fajnym facecie? Przecież to chuj! Z drugiej strony on nie zna Mich, więc to taki... męski instynkt? Godność? Rose miała chwile, gdy myślała jak rasowy plastik. Poczuła jak ktoś ją przytula od tyłu. Uśmiechnęła się mimowolnie i wszeptała ciche "przepraszam". Było jej naprawdę głupio. Duff przyznał, że ruda nie była zbyt sympatyczna. Do końca rozgrzewki biegli razem i rozmawiali o muzyce.
Na całym boisku rozbrzmiał gwizdek, co oznaczało, że wszyscy powinni się zebrać. Cała grupa posłusznie ustawiła się w szeregu. Wysoki blondyn został wybrany przez nauczyciela do kompletowania jednej z drużyn. Rose absolutnie nie miała mu tego za złe, że najpierw wybierał chłopaków - w końcu mieli grać w zbijaka. Wszyscy wiedzą, że największą szansę na wygraną ma drużyna z największą ilością chłopaków.
W czasie gry, jakoś tak niefortunnie się stało, że chłopak z przeciwnej drużyny trafił w Rose z całej siły, ona się potknęła i przewróciła na słup. Próbowała wstać, ale się nie udało. Duff podszedł i wziął ją na ręce.
-Co ty robisz?! - Wykrzyknęła brunetka.
-Uspokój się... Chcesz sprowokować jeszcze więcej plotek? - Szepnął.
-Panie McKagan... Proszę zanieść Panią Isbell do pielęgniarki szkolnej. Pani Isbell pokaże Panu drogę. - Zwróciła się do nich wf-istka.
Blondyn z drobną dziewczyną na rękach, w towarzystwie pogwizdań kolegów, ruszył w stronę tylnych, szkolnych drzwi. Otworzył je nogą i wszedł do budynku, który zdawał się być pusty z uwagi na to, że wszyscy byli w salach, ponieważ trwały lekcje. Bez żadnego wysiłku, Duff zaniósł Rose do pielęgniarki. Miała całą zakrwawioną nogę, która nie wyglądała dobrze. Dziewczyna się tym nie za bardzo przejęła.
Leżała na łóżku w gabinecie. Pielęgniarka wyszła do szkolnej piwnicy po środek odkażający. Gabinet znajdował się na ostatnim piętrze, piwnica na dole, do tego była zagracona. Nie zanosiło się na to, by pielęgniarka wróciła szybko. Rose postanowiła wykorzystać okazję, gdy Michel nie może uciec i nikt im nie przerwie.Chciała się dowiedzieć od Michela McKagana jak najwięcej o Duffie McKaganie.
-Duffy... Mogę Ci zadać pytanie?
-Wal śmiało, Mała. - Odparł od niechcenia, kartkując czasopismo o zdrowym odżywaniu.
-Wiesz, zastanawia mnie... Czemu jesteś tu, w Seattle? Gdzie mieszkałeś wcześniej?
-Rose, ja... Hmm... Moi rodzice znaleźli tanio dom i...
-Michel! Mam dość tych kłamstw! Powiedz mi prawdę, czy ty się znasz z Jeffem? -Krzyknęła dziewczyna, dając upust emocjom.
-Jakim Jeffem? Uspokój się.
-Nie udawaj głupiego McKagan! Mój brat, Jeffrey Isbell. Ach nie, przepraszam, Ty nie znasz Jeff'a - Ty znasz Izzyego Stradlina, czyż nie?!
-Rose, uspokój się, zaraz ktoś usłyszy! Dobrze wiesz, że Izzy i Duff to przydomki i nikt nie może się dowiedzieć, że współpracujemy... - Blondyn zatkał usta ręką. Miał ochotę Siebie samego zajebać. Nie zabić - zajebać za to, co powiedział. Widział, jak do oczu brunetki napływają łzy. Ona była w pełni świadoma tego, co on jej właśnie oznajmił. Mimo, że wiedziała wcześniej, to musiała się upewnić. Nie chciała w to wierzyć. - Rose! Ja Ci wszytko...
-Nie. Nie. Wyjdź. Muszę to przemyśleć. Wyjdź Duff. Wyjdź Michel. Wyjdź McKagan. Wypierdalaj. - Powiedziała bardzo zimnym i pozbawionym uczuć tonem.
"Wypierdalaj, wpierdalaj, wypierdalaj" To słowo ciągle chodziło chłopakowi po głowie, gdy po przebraniu się w szatni od WF'u zerwał się z ostatnich lekcji i poszedł do parku. Nie było ludzi, bo wszyscy w pracy, w szkole. Wyciągnął swój sprzęt z kieszeni i delikatnie go dotykał, oraz oglądał. Nienawidził tej rzeczy najbardziej na świecie. Nie potrafił jej wyrzucić, chociaż już Sobie obiecał, że nigdy więcej po nią nie sięgnie. Skoro Rose się dowiedziała, to może już był czas na wielki powrót Pana McKagana? Odwróci się od niego i nie będzie żadnego ryzyka. Najchętniej - jak na ironię, chciałby się teraz sam wynająć u Izzyego, na Siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO Jezu! Myślałam, że już nie wyrobię... Nie mam sił już dzisiaj na komentowanie, gdyż jestem chora ;/
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam.....Izzy i Duff to płatni zabójcy? (po przeczytaniu tego --> "Najchętniej-jak na ironię, chciałbym się teraz sam wynająć u Izzy'ego na siebie" <---jestem bardzo przekonana co do mojej teorii) :E
Czytam i czekam.
UsuńKurde sorry za trzy komentarze ale dopiero teraz weszłam na mojego bloga xd
UsuńJuż tłumaczę o co mi chodziło z tą bluzką:
Slash: Mała, weź zdejm bluzkę Mary, bo to nie jest śmieszne-odpowiedział zmęczony "żartem", który okazał się nie być żartem.
Mary: Tyle, że widzisz kochaniutki. To jest jej bluzka.
Slash myślał, że Michelle ubrała bluzkę należącą do Mary :D
Nigdy nie lubiłam wf w szkole, ale jakbym miała biegać z takim Duffem to bym chodziła wręcz nałogowo :D Taaa wiem coś o tych plastikach, przechwalających się każdym gównem, ale co zrobić...taka uroda każdej szkoły :) Biedna Rose, ale McKagan się nią troskliwie zaopiekował...co później mu wyszło na gorsze, bo się wygadała i dziewczyna nie chce go widzieć. W sumie to się nie dziwię, bo myślała że to w końcu ktoś dobry i fajny....
OdpowiedzUsuńHahaha i moje skojarzenia jak Duff "wyciągnął swój instrument", wybacz ale nic nie poradzę na moje myśli :D
Bardzo się cieszę, że w końcu coś napisałaś i nie każ mi czekać na następny tak długo <3
Widzę, że nie tylko mi się to skojarzyło xd
Usuńprosze, dodawaj wiecej i czesciej. to jest genialny blog!!! <3
OdpowiedzUsuńO ja cieee.... Ja i ten mój zapłon z pisaniem komentarzy ;____; Dupa. Dupa. Dupa. Nie wiem co mam napisać.... Ty i tak wiesz, że mi się zawsze podoba wszystko co napiszesz i to jest nie fair, wiesz? Też chcę tak fajnie pisać. :<
OdpowiedzUsuńOooooooo kurwaa... *___* blog genialny! Pisz szybciej bo się doczekać już nie moge dalszej czesci! I proszę, zebyś mnie informowała gdzieś tam u mnie: http://youth-gonewild.blogspot.com/ / http://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHEJTUJE PSZCZOŁY B))
OdpowiedzUsuń