sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3.


Dalej trzymam się tego, że to nie będzie wielkie miłosne opowiadanie.
Dziękuję Karolajn która serio motywuję mnie do pisania nawet o tym nie wiedząc (chyba)
 Tradycyjnie 2 słowa- Miłego czytania :3
_________________________________________
Duff siedział i wpatrywał się w niebo pełne gwiazd. Ciągle się uśmiechał. Zamyślony, ze śpiącą, cicho pomrukującą Rose, która co raz bardziej się w niego wtulała. Myślał o niej. Słodka, malutka istotka, młodsza niż na początku sądził. Teraz modlił się w duchu żeby się nie obudziła. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie. W pół leżąc opierał się o drzewo, w ogóle nie był śpiący. Brunetka zaczęła się wiercić. Duff pomyślał, że to z zimna więc objął ją mocno. Dziewczyna nagle zerwała się do siadu prostego i zaczęła drżeć. Mamrotała coś. Blondyn o nic nie pytał, tylko ją objął. Był zdezorientowany, ale pomyślał, że przyśniło jej się coś złego.
-Nic się nie stało, jestem tutaj... -Wyszeptał Duff, opierając głowę na jej ramieniu.
-Gdzie ja jestem? Duff! Która godzina? Będą się o mnie martwić
-Spokojnie... dwudziesta pierwsza o ile mnie wzrok nie myli.
-Co?! Aż tak późno?! Co myśmy robili... Co się tu dzi-dzia-działo? -Spytała niepewnie.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Zasnęłaś tylko na chwilę.
-Na tobie?!
-Mhm. Nawet całkiem przyjemnie brzmi moje imię, jak szepczesz je przez sen, wiesz? -Powiedział i uśmiechnął się szarmancko.
-Co?! Boże, jaka ja jestem tępa! Ty sobie żartujesz, czy co?!
-Ze spaniem nie, ale z tym szeptaniem trochę przekręciłem...
-Chamski jesteś!! Dobra, zbierajmy się bo będą mnie szukać. Ktoś musi przynieść rano wodę najebanemu Izzyemu. -Dziewczyna podniosła się z ziemi.- Jezu, ale mnie noga boli. Chyba sobie coś w tych krzakach zrobiłam.
Duff bez słowa przerzucił ją sobie przez ramię. Gdy próbowała się wyrwać uspokajał ją, żeby nie spadła. Wsłuchiwała się w dźwięk głosu blondyna który ją zagadywał, aby nie zasnęła. Wszędzie ciemno, głucho. Blondyn ciągle wzdychał wciągając zapach nieziemskich perfum Rose. Nakierowywała go pod dom. Gdy w końcu dotarli, blondyn postawił ją przed furtką i spojrzał w jej oczy. Powiedziała tylko "Pa" i skierowała się w stronę budynku. Duff poszedł w swoją stronę. Ledwo co zdążył odejść, a poczuł, że ktoś ciągnie go za ramię. Odwrócił się i ujrzał drobną brunetkę. Oznajmiła, że zapomniała o czymś, stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek. Od razu po tym odwróciła się i pobiegła do domu, nawet nie patrząc na McKagana. On tylko przejechał dłonią po policzku i stał tak chwilę, tępo wpatrując się w drzwi od domu Stradlinów.

Poranek jak każdy inny. Blondyn wstał umył się i ubrał. Zszedł do kuchni i zrobił sobie tosty oraz kawę. Usiadł na parapecie i jedząc myślał. Nie koniecznie o Rose. Kasa- zaczęło mu jej brakować. Znał sposób by ją zdobyć, ale nie chciał do tego wracać. Nie chciał znowu zmieniać miejsca zamieszkania, znajomych. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie narazi swojej rodziny na niebezpieczeństwo. Tyle pracował na to żeby odzyskać szacunek brata. On mu tyle pomagał- krył go przed matką i nakłonił do przeprowadzki... To on od małego uczył Duff'a co to znaczy "muzyka". On nauczył go grać na basie, podrywać dziewczyny ale także czytać, pisać i chodzić. Mieli wspólne pasje i zainteresowania. Michael szanował swojego brata, ale nie był świadomy że dzięki niemu żyje na jakimś poziomie. Miewał okresy gdzie staczał się na większe niziny społeczne niż stara pijaczka wychowująca 2 braci, ale stale żył w miarę dobrze. Nie był świadomy, że kanapki które rzekomo przygotowywała mu mama, były robione przez brata, że pisać, liczyć, chodzić, zawiązywać buciki i mówić nauczył go brat. Jake- bo tak się nazywał- chciał blondynowi wbić do pamięci obraz matki która kochała swoje dzieci, ale po prostu za dużo piła i chwilowo nie miała pracy. Prawda była zupełnie inna. Zawsze Jake zarabiał na utrzymanie Duff'a i przekazywał mu całą swoją miłość. To on dorobił się domu dla całej rodziny. Blondyn był zaś przekonany, że jest on z oszczędności które ich matka odkładała kiedy rzekomo pracowała.
Gdy zjadł odłożył talerz do zlewu i wrócił do pokoju. Szybko się spakował, a następnie wyszedł z domu uprzednio zabierając kanapki z blatu. Popędził w kierunku domu Stradlinów. Miał nadzieje spotkać Izzyego i Rose idących do szkoły. Chciał porozmawiać z nimi chociaż do końca nie wiedział co powiedzieć małej brunetce, ale się tym nie przejmował. Kroczył dumnie nucąc piosenkę Sex Pistols pod nosem. Jakimś cudem dotarł pod dom Jeff'a i Rose. Akurat wychodzili, nie widzieli Duffa bo byli bardzo przejęci kłótnią między sobą.
-Rose, kurwa!! Ty go nawet nie znasz!! Jak mogłaś mu tak zaufać?! Jesteś młoda i głupia, nie chce żebyś się znowu przejechała na jakimś skurwielu! -Krzyczał Izzy.
-Nie będziesz mi rozkazywać!! To tylko kolega! Nie będę ci się tłumaczyć tylko dlatego, że jesteś starszy!! Ja się w nim nie zakochałam, byliśmy tylko na spacerze!!
-Ale wiesz jak ja się martwiłem?! On mógł ci zrobić wszystko!! Wszytko co chce, kurwa!! On jest jakieś trzydzieści centymetrów wyższy od ciebie!! Masz doświadczenia z takimi ludźmi i wiesz...
-Ekhem, nie chciałbym usłyszeć czegoś czego nie powinienem. Powiem tyle, że wczoraj byłem z Rose tylko na spacerze i po prostu zagapiliśmy się. -Wtrącił się blondyn.
-Duffy! Cześć! -Wykrzyknęła radośnie brunetka i rzuciła się mu na szyję.
-Cześć stary. Rozumiem, ale wiesz dlaczego ci nie ufam. Wiesz, że nie chcę, żeby ktoś skrzywdził moją siostrę. Spróbuj jej tknąć chuju, pożałujesz.
-Nie przesadzaj, Jeff! Jesteśmy tylko znajomymi... -Odezwała się dziewczyna.
Przez całą drogę rozmawiali we trójkę o muzyce. Isbell nabrał dystansu do Michaela  co było wyraźnie widać. Czujnie obserwował każdy jego ruch. Może był trochę zazdrosny o małą siostrzyczkę Rose, chociaż nigdy jej specjalnie nie okazywał miłości.  Raz czy dwa ją przytulił z własnej woli co nie zmieniało faktu, że był wyjątkowo mało wrażliwym człowiekiem.
Dochodzili do szkoły. Rose akurat mówiła coś o Ramones, których Duff uwielbiał. Otworzył jej drzwi przed nosem, na co ona się słodko uśmiechnęła. Brunetka potrafiła się cieszyć i śmiać ze wszystkiego. Nigdy nie było wiadomo co ją rozśmieszy do łez. Lubiła płakać, ale w samotności kiedy miała czas na przemyślenia. Uwielbiała chodzić na spacery tak jak blondyn. Długie, samotne spacery, najlepiej wieczorne. Zawsze mówiła "Samotność jest piękna, ale samotność z kimś jeszcze piękniejsza". Głównie tylko Jeff rozumiał jej przemyślenia, ale zdarzały się wyjątki, gdzie ludziom rzeczywiście chciało się myśleć nad tym co ona mówiła, a było warto, bo była bardzo mądrą dziewczyną.
Izzy ciągle rozmyślał na temat Duffa i Rose. Nie zdawało mu się, że coś przed nim ukrywają, ale znał brunetkę za dobrze żeby sądzić, że nic z tego nie wyniknie. Bał się tego bardzo. Może na razie McKagan miał spokój, ale nie mogło to trwać długo. A każdy jeden z nich wiedział, że dla Duff'a najważniejsze były najbliższe osoby. Żeby tylko nie Rose, tylko nie ona... Nie znowu...
Stradlin był zamyślony i jakby nieobecny. Nikogo to nie dziwiło, gdyż zawsze taki był. Lubił myśleć-jak Rose. Mieli dużo wspólnych cech, ale nikt tego nie zauważał. Dla każdego byli dwoma odmiennymi charakterami. Dlaczego? Dziewczyna była jeszcze "młoda i głupia", a w oczach nauczycieli za dużo rozrabiała, żeby w ich mniemaniu miała jakikolwiek mózg. Nikt nie zauważał tego, że jest niesamowicie inteligentna i uwielbia myśleć, bo każdy patrzył na jej złe strony, których trochę posiadała. Wiadomo, złe strony to pojęcie względne, ale kim może być dla dorosłych 14 letnia dziewczyna która pali, popija i jest w kartotece policyjnej? Nikim innym jak znienawidzoną małolatą, która po prostu jest w trudnym wieku.
-Izzunio... -Odezwała się Rose, szturchając go w ramię. -Wiesz, dzisiaj jest ta impreza, wiesz... Ja cię bardzo, bardzo kocham i...
-Nie mam humoru. Nie wezmę cię tam, jeszcze ci się coś stanie!
-Hej! Odkąd ty jesteś taki jak dorośli? Będziesz mi zrzędził co mam robić?! Myślałam, że jesteś normalny, wiesz?! -Mówiła coraz głośniej brunetka.
-Słuchaj gówniaro...-Powiedział łapiąc ją za koszulkę i patrząc prosto w oczy -Każdy musi kiedyś dojrzeć, ale nie o to chodzi. Pan szanowny McKagan Duff jest wyraźnie Tobą zainteresowany i nie wkręcaj mi, że nie. Widzę co się dzieję, Rose. Wiesz coś o jego przeszłości? Gówno wiesz, a on nie wie nic o twojej. Jakby wiedział, od razu by się od ciebie odpierdolił, rozumiesz? On był i odłączył, a ty dobrze...
-CO?! Czyli on...
-Tak, Rose... A jeszcze go nie szukali.



5 komentarzy:

  1. Jaki Duffy jest słodki, kochany, romantyczny i w ogóle ach i och :)

    Fajnie, że Blondyn ma takiego brata...nie wie całej prawdy, ale może to i lepiej. Grunt, że jakoś sobie radzą.

    Oooo widzę, że Izzy jest zaborczym braciszkiem, który martwi się o swoją siostrzyczkę :D pilnuje jej jak oka w głowie, ale raczej Duffy jej nic nie zrobi...chociaż wychodzi na to, że ma jakąś niezbyt przyjemną przeszłość tak jak i Rose

    Pisz szybciutko bo to opowiadanie jest zajebiste i jestem ciekawa co z tego wyniknie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobietooooo....już myślałam, że jakieś ufoludki Cię porwały, bo nic na fp od pewnego czasu nie wstawiasz i....i....i się martwiłam, nooo.... Same czarne scenariusze typu takie coś co Rose myślała, że Duff chce jej zrobić.... Już szablony listów gończych przygotowywałam!!!

    Ale rozdział fajny :D Podoba mi się całokształt, więc nie będę wymieniała powodów dla których uważam, że mi się podoba. Czytam i czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tadam dla cb komentuję ^^
    choć wiesz jakie mam zdanie o twoim blogu i jest mi niezmiernie miło ,że cię motywuję :3 Pisz ,pisz i jeszcze raz pisz ! Bo przecież muszę wiedzieć co jest z Duffem
    Karolajn

    OdpowiedzUsuń
  4. No no kochana, wpadłam tutaj zupełnie przypadkiem i już się od Ciebie nie odczepię...
    Pisz dalej, ja jeszcze tu nieraz wpadnę ; ]]
    Masz naprawdę świetne pomysły i bardzo się cieszę, że nie jest to kolejne opowiadanie o tym, jak biedna nastolatka rucha każdego po kolei. ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. BARDZO MI SIĘ PODOBAŁO *-*
    Mam nadzieję, że nie przejdziesz z siekierą przez monitor i mnie nie zabijesz za to, że nie napiszę niczego więcej, ale po prostu nie mam głowy do pisania jakiegokolwiek komentarza... ;_;

    OdpowiedzUsuń